tak jak to już u mnie w zwyczaju bywa....mam zaległości. kilka prac metodą prób i błędów zostało stworzonych. nie wiem co z nimi zrobic ani czy mi się do czegoś przydadzą ale pokazac chyba mogę?? :)
na którymś z ostatnich spotkań miałam pokakazac jak się robi koszyczek splotem spiralnym. wyplotłam mu dno splotem ósemkowym żeby udowodnic, że połączenie 2 splotów jest możliwe..
jest to maleństwo, takie może na świeczkę, nie wiem...
potem widziałam gdzieś koszyk pleciony 3 rurkami no i chciałam się nauczyc...
nie widac tego splotu, nie chwalę się bo nie wyszedł. początkowo było plecione 3 rurkami, potem mi się nie spodobało i plotłam 2, potem znowu 3 i tak w kółko. pewnie wyląduje gdzieś w jakiejś szufladzie tak żeby go nikt nie widział ech...
na ostatnim spotkaniu w MOKu plotłam sobie koszyk zastanawiając się jednocześnie "na co mi on". nie miałam na niego ani pomysłu, ani zastosowania, nic. ot taki sobie bez celu. gdy przyniosłam w połowie wypleciony koszyk do domu pomyślałam, że może spróbowac mu zrobic jakiś inny splot gdzieś w środku tak żeby byłą różnica. nie wiem czy się udało czy nie, chyba nie za bardzo ale powstało coś a la wazon...robiony był bez formy i stąd te nierówności...
wczoraj tak sobie siedząc i patrząc na moje koszyki, które są wszędzie w domu porozstawiane pomyślałam "a może nauczę się pleśc dno do kwadratowego koszyka"? zawsze do takich koszyków robiłam dno z tekturki. wzięłam się do roboty. gdzieś kiedyś widziałam jak to się robi ale jakoś nie było czasu żeby spróbowac.
postanowiłam zrobic taki malutki, najmniejszy jak się tylko da żeby niepotrzebnie rurek nie marnowac. no i coś tam mi wyszło :)
jak na takie małe dziwaczne coś to nawet mi się podoba. choc i tak pewnie prędzej czy później wyląduje w koszu....no cóż, bywa
no a teraz chciałam Wam życzyc udanych i ciepłych dni, miłej zabawy przy robórkach, słonecznych dni, dobrego humoru i wszystkiego co najlepsze.
wyjeżdżam na jakiś tydzien. oczywiście będę do Was zaglądac :)
jak dla mnie to wszystko i tak jest super i zadnych niedociagniec nie widze! :)
OdpowiedzUsuńPapierowa wiklina to dla mnie prawdziwy wyczyn,więc bardzo podziwiam Twoje prace. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa bym na twoim miejscu nie wyrzucała tego małego koszyczka tylko poddała go lekkiemu tuningowi, czyli dorobiła otwierane na paseczek wieko może okleiła górny brzeg z boków małymi kółeczkami z wikliny i wszystko pomalowała doskonała mała szkatułka na prezent z biżuterii w przyszłości dla bliskiej przyjaciółki. :)
OdpowiedzUsuńPopieram powyższe - nie wyrzucaj! Lekki tuning i prezencik może kogoś na prawdę ucieszyć :) Ja też bym dorobiła wieczko i pomalowała jakoś ładnie albo okleiła, no bajerek mały wyszedł :)
OdpowiedzUsuńJa swoje początki wiklinowe już rozdałam po znajomych - podobały się to poszły :D
odpoczywaj u rodziców...i czekaj na przesyłkę dla mamy. wczoraj się własnie uszyła haha
OdpowiedzUsuńale ładny koszyczek :) nie wyrzucaj go czasem ! każdy chciałby taki mieć i w tym momencie Ci go zazdroszcze ;p Pozdrawiam, www.monika-paula.blogspot.com
OdpowiedzUsuń